jak dotąd czytałem jego wszystkie kryminały z komisarzem Williamem Wistingiem
i każdego kolejnego wypatruję z niecierpliwością, praktycznie od pierwszego. I nie ma to nic wspólnego z tzw. wypełnianiem historii – rzeczywiście u nas rozpoczęto wydawanie serii od środka, a od niedawna dopiero się cofnęliśmy do początku, by poznać pierwsze sprawy. Nie, po prostu facet pisze tak, że chciałoby się kończąc, natychmiast sięgać po kolejną książkę. Niczym dobry serial, który jeszcze się nie znudził.

Horst zna się na pracy policjantów, pisze o przesłuchaniach, grzebaniu w papierach, szukaniu drobiazgów, które być może pominął ktoś inny, naradach… To nie jest śledztwo prowadzone przez samotnego wilka, ale cały zespół, choć faktycznie Wisting ma niesamowitego nosa i niejednokrotnie rozwiązuje sprawy nawet z zamierzchłych czasów.
Tym razem sprawa jest świeża – zaginięcie młodej piłkarki ręcznej. W ciągu kilku minut w drodze z domu na trening, w biały dzień, po prostu zniknęła. I nie można znaleźć żadnej wskazówki co mogło się z nią stać. Policja jest oskarżana o bezczynność, a im brakuje rąk do pracy, bo przecież to nie jedyna sprawa, jaką powinni się zajmować. Coś nie daje spokoju komisarzowi, bo czuje że rozwiązanie jest dość proste i wszystkie poszlaki się łączą, tylko gdzie w takim razie jest dziewczyna i jak znaleźć dowody na winę sprawcy. Co kogoś zamkną w areszcie, to okazuje się, że rzeczywiście coś ukrywa, ale nie to czego szukają.

W kolejnych częściach swoją rolę do wypełnienia będzie dostawać córka Wistinga, ale tu jest zdany jedynie na siebie, zwłaszcza że i prywatnie jest zdany raczej na samotność. Horst jak zwykle w świetnej formie i choć w pewnym momencie już wszystko wydawało się w miarę oczywiste, radocha z odgadywania fragmentów tej układanki nadal była fajna. Nie ma co gadać – jeżeli nie czytaliście, sięgajcie po jego kryminały jak najszybciej. Bez większego mroku i chłodu, mogłyby dziać się pewnie i w innych krajach, za to przy każdym tomie udaje się autorowi uchwycić jakąś ciekawą kwestię społeczną (np. tu branie sprawiedliwości we własne ręce).
Polecam.

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl