Tu królowa kryminału, tam cesarz, zawrót głowy od tych tytułów. Ale co by nie mówić: „Przeczucie” jest daniem wybornym. I nie chodzi tu nawet o samą intrygę, choć ta jest zgrabna i poprowadzona fajnie do końca. To co najciekawsze, to możliwość przyglądania się zupełnie innej kulturze, innemu sposobowi funkcjonowania, budowania relacji. Ba, to wszystko wpływa też na sposób prowadzenia śledztwa. To jest naprawdę fascynujące, gdy czyta się o tych wszystkich ukłonach, wręczaniu wizytówek, ogromnym znaczeniu hierarchii, całej procedurze jaka związana jest z dochodzeniem.
Przyzwyczajeni jesteśmy do kryminałów amerykańskich, skandynawskich, czy nawet naszych krajowych, gdzie czasem jest miejsce na na pracę zespołową, ale najważniejsze, przełomowe odkrycia dokonywane są bardzo często w pojedynkę i jest to najzupełniej zrozumiałe. Tymczasem tu, do sprawy porzuconych w worku zwłok, powołany zostaje duży zespół dochodzeniowy, który nie tylko regularnie się spotyka (nawet dwa razy dziennie), ale podzielony jest na mniejsze zespoły ze ściśle przydzielonymi zadaniami. I nie ma, że ty chcesz pracować z X. Dostajesz partnera i codziennie może to być ktoś inny, a jeżeli chcesz sprawdzić jakiś trop samodzielnie, szykuj się na niezłą przeprawę – co zadziała lepiej: próba zgubienia w mieście, łapówka, prośba? Takich detali tu jest cała masa i one sprawiają, że wciąż otwieramy oczy ze zdziwienia. Karanie policjantów za błędy i nierozwiązane sprawy? Błyskawiczny dostęp do wszystkich danych i sprawdzanie tożsamości ciała/szkieletu, choćby dzięki danym dentystycznym? Przecież do brzmi jak sci-fi. Tyle, że w Japonii, mam wrażenie, to wcale nie jest pieśń przyszłości. Oni naprawdę podchodzą do wszystkiego, również do pracy w policji, z pełnym zaangażowaniem.
Już nawet nie chce mi się dywagować ile takie śledztwo by potrwało u nas.
Skupiam się na tych różnicach mentalnych, organizacyjnych, bo one są naprawdę fascynujące, ale to nie tak, że tylko one stanowią o mocnych stronach tej książki. To naprawdę wciągający kryminał i nawet jeżeli z początku gubimy się w imionach, nie mogąc przyporządkować sobie wieku/charakterystyki do każdego z nich, wciągamy się w to na maksa. Nie mam nawet żalu o to, że sprawcę da się przewidzieć prawie od początku – wcale nie odbiera to przyjemności z obserwowania jak sobie radzi główna bohaterka. W świecie otaczających ją mężczyzn, lekceważących jej styl pracy, oparty na intuicji i próbach budowania hipotez, nawet bez dowodów, komisarz Reiko Himekawa jest ewenementem. Nie dość, że młodziutka, uparta, w szybkim tempie zdobywająca kolejne szczeble kariery, to mimo wydawałoby się nieprofesjonalnych metod, osiąga sukcesy. Napędza ją nie tylko chęć dorównania facetom, ale przede wszystkim mroczne doświadczenie z przeszłości, które wpłynęło na wybór takiego, a nie innego zawodu. Praca jest najważniejsza, choć odbija się to na jej życiu prywatnym. Tym razem spadnie na nią sprawa niełatwa, bo znalezione ciało będzie pierwszym, ale nie ostatnim.
Zdecydowanie świetna lektura. Wciągająca i mocna. Parę rzeczy mi zgrzytnęło (np. trochę sztuczna brutalność jednej z postaci, w zestawieniu z innymi policjantami), ale to w żaden sposób nie odebrało mi frajdy. Chcę więcej!!! „Przeczucie” jest bowiem pierwszym tomem cyklu i mam nadzieję, że wydawnictwo ZNAK Literanova nie zostawi nas teraz, gdy narobiło nam takiego apetytu, bez ciągu dalszego.
Tekst: Robert Frączek www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak www.miluna.pl