My tylko ciągle czekamy na szczęście

0
2093

Opis wrażeń z krakowskiego spektaklu „Trzy siostry” z repertuaru Teatru Sztuka na wynos, zacznę może nietypowo, bo od samego miejsca. Ono w znaczący sposób wpływa na to, jak widz czuje się w tym teatrze – wchodzimy do mieszkania na drugim piętrze w kamienicy na Kazimierzu. Jest szafa na kurtki, kuchnia, w której możemy poprosić o herbatę czy kawę, możemy kręcić się prawie po całej przestrzeni, oglądając różne zdjęcia z przedstawień, plakaty, kolaże artystyczne. Gdy przychodzi czas spektaklu, wpuszczani jesteśmy za kotarę, za którą jest jeszcze jeden pokój, a właściwie scena najmniejszego chyba teatru w Europie. Trzynastu widzów (mieliśmy komplet widzów!) zajmuje miejsca. I teraz wyobraźcie sobie, że gra dla nich 12 aktorów. Nawet nie próbuję zgadywać jak też może im się to przedsięwzięcie opłacać, ale jako odbiorca, mogę powiedzieć, że czułem się w tej sytuacji naprawdę wyjątkowo.

Poczucie, że to właśnie dla mnie tu przyszli, a nie jedynie ja dla nich, dla mnie grają, tworzy magiczną atmosferę. I chyba to przede wszystkim sprawia, że już wiem, że będę chciał tam wrócić. Spędzić może jeszcze więcej czasu, przełamać się trochę i porozmawiać z ludźmi, którzy ten projekt tworzą (zwykle można z aktorami zostać po spektaklu). Pytań na usta cisnęło mi się całkiem sporo – począwszy od tego, czemu wchodząc do nich mamy deptać po książkach? Repertuar wcale nie jest skromny, więc będę miał w czym wybierać w trakcie kolejnych wypadów do Krakowa.

„Trzy siostry” w wykonaniu zespołu Sztuki na wynos, niby mają wciąż ducha oryginału, ale też wciąż wybijają widza z komfortu i oczekiwania na coś znajomego. Nie chodzi tu o same elementy nawiązujące do współczesności (np. komórki, stroje), czy nawet projekcje wideo, nie zawsze łatwe do zinterpretowania, a raczej o pewien niepokój, pewnego rodzaju zawieszenie akcji, w których uczestniczymy. Język pozostał klasyczny, ale w tej dziwnej atmosferze jeszcze bardziej odczuwa się katastrofizm, pesymizm tych postaci i ich świata. Marzenia o miłości, o karierze, o szczęściu, o byciu potrzebnym czy prozaiczna chęć wyrwania się do tej wymarzonej Moskwy. Niby wydają się realne, ale bohaterowie tak długo odkładają swoje decyzje, konieczność działania, aż na wszystko będzie za późno.

Niektóre rozwiązania reżyserskie, planowanie przestrzeni były dla mnie dość zaskakujące (np. chwilami jedynie słyszeliśmy kogoś z korytarza, wcale go nie widząc albo aktorzy stali w drzwiach, więc byli niewidoczni dla połowy widzów siedzących tuż przy nich), ale to nie znaczy, że nie było to ciekawe. Widz w tym przedstawieniu musi trochę wyjść ze swoich przyzwyczajeń i oczywistych oczekiwań, zmusić się do większej uwagi. Postacie wciąż wychodzące z pokoju, poruszające się po całym domu, gesty, słowa, a nawet milczenie i sama obecność, mają tu swoje znaczenie.
Oprócz ekranów na ścianie i jednego krzesła obrotowego nic na scenie nie ma, a mimo to nie czujemy pustki, chłodu, jeszcze bardziej skupiamy się na ludziach, a nie na rekwizytach czy scenografii.

Duże wrażenie robi gra aktorska i tu choć oczywiście największymi brawami chętnie bym obdarował każdą z sióstr Prozorow (Anka Graczyk, Patrycja Dąbrowska, Anna Siek) to chyba trudno by mi było wskazać kogoś, kto mi się nie podobał, w kim bym nie czuł wkładanych przez niego emocji. Dzięki temu ten spektakl, choć nie wszystko mnie w nim zachwyciło, uważam za bardzo ciekawe przeżycie artystyczne. Czasem tak jest, że mimo braku entuzjazmu wobec wszystkiego co widzisz i słyszysz, stwierdzasz, że jest w tym tyle pasji, emocji, konceptu, że nie ma co marudzić, tylko poddać się temu co porusza. A z „Trzema siostrami” na Scenie Pokój tak właśnie miałem.

Gdy będziecie w Krakowie, zajrzyjcie na Starowiślną.

Sztuka na wynos (Scena Pokój) w Krakowie
Antoni Czechow – Trzy siostry
reżyseria: Dariusz Starczewski
tłumaczenie: Natalia Gałczyńska
scenografia i kostiumy: Urszula Czernicka
muzyka: Mateusz Kobiałka
światło: Tomasz Wentland
wideo: Dawid Kozłowski

Występują: Andrzej – Jakub Rędziak, Natasza – Martyna Dudek, Olga – Anka Graczyk, Masza – Patrycja Dąbrowska, Irina – Anna Siek, Kułygin – Paweł Okraska, Wierszynin – Grzegorz Kliś, Tuzenbach – Łukasz Pracki, Solony – Kamil Toliński, Czebutykin – Zbigniew Borek, Duch matki – Urszula Grabowska, Duch ojca – Dariusz Starczewski.

 

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com

 

Zapisz