Sięgając po „Kochanka”, miałem trochę obaw, że to będzie fabularyzowane romansidło, w którym po prostu ktoś wziął sobie na warsztat postać historyczną, a potem wokół niej opowiada jakąś zmyśloną historię. Ale nie. Irene Frain włożyła kawał dokumentalnej roboty, by to o czym opowiada jak najbardziej udowodnić. Sięga po zapiski, słynne notesy Marii z odnotowanymi wydatkami, listy, zachowane zdjęcia i dokumenty, jeździ w miejsca, w których słynna noblistka mieszkała, do kamienicy gdzie wraz z kochankiem wynajmowała mieszkanie. Dzięki temu to wszystko nabiera dla nas jakichś realnych kształtów, emocji, lepiej rozumiemy jej emocje. To nie był kaprys starszej już pani, wdowy po słynnym naukowcu, która postanowiła rozbić małżeństwo dużo młodszego mężczyzny. Choćby tak to przedstawiała prasa, niewiele było w tym prawdy, a Irene Frain pokazuje nam również kulisy całej afery, która miała zniszczyć Skłodowską.
Najpierw musimy lepiej poznać charakter Marii, jej głęboką relację jaka wiązała ją z mężem Piotrem oraz rozpacz po jego tragicznej śmierci. Dzięki temu zrozumiemy też więzi przyjaźni łączące grono różnych naukowców, pasjonatów, którzy spotykali się w domu małżonków Curie. Był wśród nich również Paul Langevin, jeden z uczniów Piotra, wybitny umysł, który niestety nie miał szans na rozwinięcie skrzydeł. Zbyt wczesne i niezbyt szczęśliwe małżeństwo wypalało go do cna, żona wraz z teściową ciosały mu kołki na głowie o większe pieniądze, a rosnąca gromadka dzieci sprawiała, że w domu nie miał spokojnych warunków do pracy. Dwie czujące samotność dusze, rozpalające się ogniem dopiero gdy zajmowały się pracą naukową, odnalazły się i czuły, że nawet zmarły Piotr, dałby im swoje błogosławieństwo. Dzięki kolejnym spotkaniom Maria rozkwitła, nabrała chęci do życia, z nową energią rzuciła się w badania. A Paul? Miał trudniej, bo z coraz większą niechęcią wracał do domu.
Wielu sądziło, że wydobycie na światło dzienne ich romansu, zniszczy Skłodowską, zmusi ją do do tego, by zaprzestała starań o prestiżowe stanowiska, pieniądze na laboratorium, sprowadzi ją z powrotem do roli wdowy, której jedyną zasługą było asystowanie słynnemu mężowi. Tymczasem mimo ogromnego napięcia, lęków, Maria potrafiła przetrwać całą burzę wokół niej. Wyszła z tego może rozgoryczona, że nie dane jej będzie jednak żyć z Paulem, z którym czuła taką więź, ale i silniejsza, znowu na dobre poświęcając się pracy. Na powrót pomnikowa, w czerni, poważna i zamknięta w swoim świecie.
Cała ta historia jest spisana z dużymi szczegółami, choć autorka stara się pokazać nie tylko same fakty, ale i emocje jakie prawdopodobnie z nimi się wiązały. Ta lektura to dobre uzupełnienie innych biografii, w których być może więcej uwagi poświęca się Skłodowskiej jako noblistce, jej działalności naukowej. W „Kochanku” widzimy ją głównie jako kobietę, która po utraconej miłości, odkrywa na nowo dla siebie nadzieję. Bez zbędnej sensacyjności, za to z ciekawym tłem, pokazując kto pociągał za sznurki przy tej aferze.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl