Nie wiem czy pamiętacie notkę sprzed kilku miesięcy o debiucie Grzegorza Gołębiowskiego, czyli kryminale „Cień przeszłości”. Lubię wykorzystanie w tym gatunku elementów historycznych, pokazywanie jak przeszłość może wpływać na to co dziś, z zainteresowaniem więc przyjąłem pomysł, by bohaterem serii uczynić pasjonata genealogii, który z zapamiętaniem grzebie w dokumentach i odkrywa tam niejedną tajemnicę. Nie była to może lektura idealna, rzucająca na kolana, ale czytało się to przyjemnie. Raczej pozostawiała z niedosytem niż z niesmakiem.
Dlatego gdy wydawca zwrócił się z propozycją udostępnienia egzemplarza jeszcze przed premierą, z ciekawością zanurzyłem się w kontynuację tamtej powieści. I choć mam pewne uwagi, na pewno widać rozwój, autor lepiej radzi sobie z budowaniem ciekawej intrygi. Z nadzieją więc na ciąg dalszy dla siebie i z nadzieją, że ktoś sięgnie po „Dziedzictwo” po przeczytaniu tej recenzji, daję autorowi moją rekomendację.
To pierwsza książka, która otrzymuje logo Notatnika, choć nie pierwsza gdzie pojawia się kilka ciepłych słów ode mnie na okładce. Panie Grzegorzu – z nadzieją na więcej i coraz lepiej! Zaciekawieni? Czytajcie dalej. Oto co znajdzie się ode mnie na okładce „Dziedzictwa”.
Nowe ugrupowanie polityczne zdobywające coraz większą popularność, tajemnicza śmierć młodego blogera i poszukiwanie rodzinnych korzeni na zlecenie zamożnego biznesmena z USA ? jak te wszystkie wątki połączyć w zgrabną całość? Grzegorz Gołębiowski po raz drugi zaprasza czytelników do śledztwa prowadzonego przez Adama Floriańskiego, zajmującego się badaniami genealogicznymi. W przeszłości kryje się jeszcze wiele sekretów, które i dziś mogą budzić wielkie namiętności.
Adam Floriański to podobnie jak i autor, pasjonat genealogii i historii. Zarabia na życie m.in. badaniami w archiwach, nakreślaniem na zlecenie różnych ludzi historii ich przodków, rysowaniem drzewa z korzeniami jak najgłębiej sięgającymi w przeszłość. Czy to proste? Coraz więcej dokumentów jest dostępnych, choć wiele zostało zniszczonych np. w trakcie wojen, dlatego dla tych, którzy wiedzą jak i gdzie szukać to zadanie na pewno nie niemożliwe do wykonania. Choć żmudne, przypomina czasem śledztwo, gdy nagle odkrywasz jakieś powiązania, o których nikt wcześniej nie wiedział, rodzinę, która wyjechała gdzieś daleko, jakieś sekrety i zapomniane wydarzenia.
Tym razem Adam podejmuje się zadania odszukania polskich przodków pewnego zamożnego biznesmena z USA. Tropy zaprowadzą go do niewielkiej miejscowości na Mazowszu. Sadowne odwiedzi kilka razy, bo przecież nie zawsze można poprzestać na przeglądaniu dokumentów kancelarii parafialnej, równie dobrym źródłem informacji może być odwiedzanie najstarszych mieszkańców, pasjonatów historii lokalnej, czy sprawdzanie nagrobków na cmentarzu. W poszukiwaniach po raz kolejny Adamowi będzie pomagać Anna – spec od informatyki, z którą nawiązana w pierwszym tomie relacja coraz bardziej się pogłębia. I po raz kolejny władują się w kłopoty, gdy ktoś w obawie przed tym co znajdą, postanowi utrudnić im pracę.
Gołębiowski ma dobre pomysły na pokazanie jak sekrety z przeszłości, również w dniu dzisiejszym mogą budzić w ludziach emocje – jakieś urazy, wstyd, plotki o skarbach, czy zbrodnie, które nigdy nie zostały ukarane, dotyczą niby przodków, ale mogą ciągnąć się przez wiele pokoleń rzucając cień na żyjących. Aż dziwne, że dla niektórych te sprawy są tak bolesne, iż wolą o nich nie wiedzieć, gdy dla innych to właśnie okazja do uzdrowienia pewnych spraw, poznania lepiej samych siebie, swoich korzeni.
Autor zapętla akcję we współczesności, dokładając różne wątki np. rozwijającą się kampanię nowej siły politycznej, śmierć znanego blogera i podejrzenia o działanie służb specjalnych, nie zawsze do końca wykorzystując wszystko do końca, ale powtarza się argument, który użyłem przy „Cieniu przeszłości” – dla jednych to wada, a zaleta dla innych, którzy nie lubią rozbudowanych do granic możliwości tomów, gdzie trudno z morza zdarzeń wyłuskać główną intrygę.
Na pewno można jeszcze popracować nad stylem, dialogami, „Dziedzictwo” wcale nie jest jednak gorsze od wielu tytułów zagranicznych, które u nas ukazują się z dopiskami „bestseller” na okładce. Za łączenie kryminału, sensacji i wątków historycznych, z naciskiem na perspektywę małych ojczyzn, dramatycznych losów ludzi uwikłanych w skomplikowane dzieje naszego kraju – autor ma dużego plusa i rekomendację na przyszłość. Trzymam kciuki, by nie zabrakło pomysłów na fabułę i by kolejne tomy były jeszcze lepsze.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl