Amerykańska historyczka Maya Jasanoff nie ukrywa swojej fascynacji postacią o której postanowiła napisać. Czuje się świetną znajomość twórczości Conrada, liczne cytaty pozwalają na to by odkrywać w jego powieściach ślady realnych doświadczeń i przeżyć autora, jego spojrzenie na przemiany zachodzące w świecie, ale i na pewne przemilczenia lub zakłamania dotyczące własnego życia. Wbrew pozorom wcale nie ma wielu źródeł na których można by się oprzeć pisząc biografię, okres dzieciństwa i młodości nie jest objęty wieloma pamiątkami, a i co do późniejszych etapów nie możemy być zawsze pewni, co do przebiegu zdarzeń lub tego co za nimi stało. Listy pozwalają przecież na odkrycie swoich pragnień, lęków, ale czasem mogą też być próbą przedstawienia siebie o swojego losu jako lepszego niż jest on w rzeczywistości. Czy łatwo przyznać się do porażek, do tego jak trudno znaleźć pracę godną twoich kompetencji, do tego jak czuje się ktoś, kto mimo znajomości języka, zawsze traktowany jest jako obcy.
Co ciekawe, to co najbardziej wciąga w tej książce, to nawet nie tyle sama próba opisania życia Józefa Korzeniowskiego i jego przemiany w Conrada – pisarza, który inspiruje kolejnych wielkich do pisania, ale pokazanie przemian zachodzących w świecie i jego jako obserwatora, komentatora, w pewnym stopniu wizjonera.
„Joseph Conrad i narodziny globalnego świata” łączy w sobie historię, życiorys bohatera i podróż jego śladami. Niewiele w niej historii Polski, choć pewnie doświadczenie życia w cieniu imperium, brak wolności, w wyraźny sposób wpłynęło na sposób patrzenia Conrada na świat. Jego nowa ojczyzna wcale nie okazała się rajem, który przyjmował wszystkich z otwartymi ramionami, mocarstwem szerzących kulturę, wartości i sprawiedliwość. Będąc wyczulonym na nierówności, na krzywdę drugiego człowieka, piętnując kolonializm i wyzysk, co ciekawe Korzeniowski wcale nie był zwolennikiem radykalnych teorii, które zyskiwały coraz większą popularność nawet wśród inteligencji. Jasanoff najwięcej miejsca poświęca kolejno Anglii, Azji, Afryce i Ameryce, mocno opierając się na czterech największych dziełach Conrada: Tajnym agencie, Lordzie Jimie, Jądrze ciemności i Nostromo. Pisał tam o tym co widział jako groźne dla ludzkości: o imperializmie, pogoni za zyskiem, terroryzmie, wypieraniu człowieka przez maszyny, bezduszności. Może dzięki temu jego powieści tak bardzo fascynowały, bo choć czasem ich akcja umieszczona była gdzieś w egzotycznej scenerii, ich przesłanie było jak najbardziej uniwersalne, ba, nadal takie jest jak twierdzi Jasanoff, pokazując nam że przemiany z przełomu XIX i XX wieku wcale nie są tak bardzo odległe od współczesności. Coś co nazywamy cywilizacją i postępem, nie zawsze niesie dobro dla tych, którzy mają być nimi obdarowani.
Najlepiej wypadają te fragmenty, w których autorka odwołuje się do konkretnych powieści Conrada, tam czuje się najwięcej pasji. Sama analiza i zestawienie jego twórczości z przemianami zachodzącymi w świecie pewnie nie będą wielkim odkryciem dla polskiego czytelnika, mimo wszystko czyta się to ciekawie. Dużo chłodniej odbiera się te rozdziały, w których przyglądamy się życiu Korzeniowskiego. I choć miejsca, w których opisuje jakie męki twórcze przeżywał on przy pisaniu pozostają w głowie na długo, to pozostaje wrażenie, że o bohaterze i jego rodzinie dowiadujemy się niewiele.
Lektura szła mi dość powoli, ale ostatecznie (choć ja bym nie uznał tego za arcydzieło jak twierdzą peany blurbowe z okładki) cieszę się że ją przeczytałem – mobilizuje mnie do tego, by wrócić do twórczości naszego rodaka, który zdobył taką sławę za Oceanem. Ale co do biografii, pozostaje niedosyt – chętnie bym przeczytał pracę kogoś kto ma perspektywę trochę szerszą niż świat anglojęzyczny.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl