Na początku lutego, rzuciliśmy wszystko i wyjechaliśmy w Bieszczady. I było warto. Zaledwie kilka dni wcześniej gruba warstwa śniegu pokryła całą okolicę i zapewniła bajkowe widoki. Pierwszy poranek przywitał nas wschodem słońca, jakiego dawno nie widzieliśmy. Ciepłe światło rozlało się na cały, tonący w bieli krajobraz, zapowiadając piękny dzień.
Bieszczady zaplanowaliśmy podziwiać pieszo, ale w związku z tym, że większość szlaków była zasypana, pozostały nam do dyspozycji lokalne, mało uczęszczane drogi. Niezbędne okazały się ?raczki?, okulary przeciwsłoneczne oraz termos ciepłej herbaty. Koleje dni potwierdziły jak zmienna potrafi być górska pogoda. Słońce ustąpiło gęstym mgłom, które bywają wyjątkowo fotogeniczne. Temperatury okazały się dość ciepłe – bieszczadzkie misie nie były chętne na zimowy sen, dzięki czemu każdej naszej wędrówce towarzyszył dreszczyk emocji?
Tekst i foto: Aneta Popławska