Czytam po kilka rzeczy naraz, ale zwykle wśród nich jest jakiś kryminał lub thriller. I choć tyle tego przechodzi przez moje ręce, wciąż nie mam dość. Cieszę się jak małe dziecko gdy ktoś wciąga mnie w ciekawą intrygę, gdy trzyma za gardło lub robi w konia, gdy moje przypuszczenia idą… się paść na trawkę.
Tym trochę tak miałem, więc nie mogę się powstrzymać, by nie napisać na szybko notki, mimo że już po 11 wieczorem i padam na nos. Na początek dwa zdania podsumowania:
1. już cieszę się na kontynuację, bo zapowiada się fajna seria, polubiłem tę ekipę i ich zgryźliwe poczucie humoru
2. wielka frajda z lektury – dobry pomysł, intrygujące wykonanie.
Jak ja lubię powieści od których trudno się oderwać, wciągających, z jakąś zagadką. Tu wszystko zaczyna się od wypadku, w którym ginie mężczyzna. Samobójstwo? Wypadek? Pewnie ofiara nie zwróciła by uwagi policji gdyby nie fakt iż miał on przy sobie…
No właśnie. Wyobraźcie sobie mordercę, który porywa młode dziewczyny, a potem podrzuca rodzinom najpierw ucho, potem oczy i wreszcie język. Nie negocjuje, nie kontaktuje, się, po prostu po kilku dniach policja znajduje ciało. Wybór nie jest przypadkowy, bo okazuje się, że rodzice tych dziewczyn mają na sumieniu jakieś przekręty – ma to być więc jakaś próba ich ukarania. Sprawca dotąd był nieuchwytny. I wreszcie chyba wszyscy mogą odetchnąć. Ofiara wypadku miała przy sobie taką samą paczuszkę z uchem… Skoro porwał kolejną osobę, to teraz trzeba jedynie szybko ją odnaleźć, żeby nie umarła z głodu lub pragnienia.
Kluczem mogą być jakieś informacje o mordercy, jego tożsamość, ale tu zaczynają się schody. Śladów jest sporo, ale wszystkie prowadzą donikąd. Najwyraźniej zespół i jego szef – detektyw Sam Porter – zostali wciągnięci w jakąś dziwną grę, tak jakby przewidywał ich każdy kolejny krok.
Dobrze poprowadzony wątek śledztwa, przeplatany jest przedziwną opowieścią z pamiętnika znalezionego przy mężczyźnie, który zginął pod kołami autobusu, wydawałoby się więc, że wszystko wiemy. Ba, nawet możemy psychologicznie wytłumaczyć psychopatyczne skłonności, które źródło miały w wychowaniu. Ale wiecie co? Tak naprawdę g… wiemy. I to właśnie tu jest fajne. Nie dość, że mamy dobre tempo, fajne postacie, to i suspens jest palce lizać.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl