Gdy czyta się kryminały i thrillery praktycznie jeden za drugim, a czasem nawet i dwa naraz, czasem przychodzi jakiś kryzys i mimo, że zwykle te gatunki mocno wciągają, pojawia się książka przy której się ewidentnie zacinasz.
Nie mam nawet jakichś wielkich uwag krytycznych wobec tego tytułu, choć ewidentnie pomysł na jej konstrukcję utrudnia lekturę, a przez blisko połowę tekstu przebijamy się z ogromnymi trudnościami. Autorka po prostu postanowiła postawić nie na akcję tylko na gęstą od emocji psychologiczną grę, w której zazdrość, wyrzuty sumienia, są równie ważne jak samo ukaranie sprawcy morderstwa. W thrillerach psychologicznych zwykle jest jakiś suspens, tu niby wpisana została zagadka, ale dość łatwa do przewidzenia i to chyba kolejny powód do rozczarowania.
Tytułowa Małgorzata zostaje znaleziona martwa we własnej sypialni przez byłego narzeczonego, lekarza Henryka Wierońskiego. Kobietę zamordowano, prawdopodobnie pobito i zgwałcono. Domownicy pojawili się dość późno, nic nie widzieli, a ciało odkrywa sam Henryk, który otrzymuje nad ranem maila, z prośbą o spotkanie. Dla niego to szansa na odbudowanie czegoś co sam zniszczył, ale zamiast swej ukochanej odkrywa jej ciało i sam staje się jednym z podejrzanych.
Intryguje? Raczej drażni. Zarówno Henryk, jego chaotyczne próby odnalezienia sprawcy i ciągłe rozdrapywanie własnych błędów, jak i dziwny pomysł, by wszystkie postacie – łącznie z policjantką – powiązać jakimiś skomplikowanymi relacjami uczuciowymi. Nie dość, że bohater, to jeszcze jego ojciec, nie dość że sprawca, to również jego rodzic… Romanse lub zwykłe przelotne związki, rozstania, rany i żale. I do tego dziennik zmarłej kobiety, w którym zapisywała swoje stany emocjonalne.
Jak dla mnie nawet nie tyle za dużo, co po prostu ta układanka nie składa się w nic ciekawego i trzymającego w napięciu. Może dopiero od połowy książki pewne elementy wskakują na miejsce, akcja przyspiesza, ale co z tego, skoro dość łatwo odgadnąć dokąd to wszystko prowadzi.
Czegoś zabrakło. Jak na rozrywkę jest zbyt nudno, jak na coś poważnego znowu za mało treści i głębi.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl