Łukasz Czeszumski. Nawet jeżeli dotąd nie słyszeliście o tym autorze, warto zapamiętać sobie to nazwisko. Reporter, podróżnik i pasjonat historii napisał powieść historyczną, którą sam wydał (i to jak pięknie!), a rzecz jest naprawdę zacna i godna uwagi. Nie tylko dlatego, że u nas ten gatunek trochę został zapomniany (niesłusznie), młodzież która zniechęcona lekturami w szkole Sienkiewicza uznaje za ramotkę, na hasło rycerze i historia dostaje wysypki. Można by oczywiście wskazać Cherezińską czy Wollnego jako przykłady, że nie trzeba sięgać po fantasy, by pisać wciągająco o historii, ale to wciąż wyjątki.
Nie wiem czy powieść Czeszumskiego, a raczej cały cykl, bo rzecz jest zaplanowana na 5 tomów, cokolwiek zmieni w kwestii mody, ale niezależnie od gustów czytelniczych i tak „Krew wojowników” będę polecał. Świetnie udało się wyważyć proporcje między przygodą, różnymi sytuacjami, w które wpada bohater, a próbami pokazania realiów epoki, atmosfery tamtych czasów. Dzieje się to jakby mimochodem, bez epatowania jakimiś szczegółami, które miałyby nas zaznajamiać z nazwiskami, koligacjami, stanowiskami, czy sytuacją geopolityczną.
Pierwszy tom cyklu to powieść drogi, dojrzewanie młodego człowieka, który z początku szuka dla siebie wyzwań, chwały, chce zakosztować wojny, a pod koniec powieści znajdziemy go już dużo bardziej zgorzkniałego, twardego żołnierza, który zarabia na pracy mieczem, nie ma domu, rodziny, ani też większego celu w życiu. Może dlatego wychodzi obronną ręką z różnych opresji, nie zależy mu już na niczym, walczy niczym diabeł, nie ma już młodzieńczych skrupułów.
Cała opowieść rozpoczyna się w miejscu gdy bohater jest już starszym człowiekiem i na nowym lądzie (czyżby Polak wśród pierwszych konkwistadorów?) spogląda wstecz na drogę jaką przebył. To jedynie migawka i rozumiem, że do tego co przeżył w Ameryce, dojdziemy w kolejnych tomach. „Uciekinier” opowiada o przyczynach jego ucieczki z Korony, o tym iż jako morderca nie ma tam powrotu. Co doprowadziło do tego, że młody chłopak złamał wszelkie kodeksy jakie mu wpajano i targnął się na życie starosty, żałosnego człowieka, który nawet nie próbował się bronić, to już będziecie musieli odkryć sami.
Wyprawa na Smoleńsk, by wraz z pospolitym ruszeniem walczyć z Rusinami, była dla młodziutkiego Jarosława Burzyńskiego pierwszą lekcją życia. Wcześniej wzrastał w opowieściach swojego ojca, wuja i innych krewnych o honorze, wielkich czynach, pojedynkach i łupach zdobytych na wrogu. W bitwie pod Orszą doświadczył całego koszmaru z jakim wiąże się walka i śmierć krocząca na wyciągnięcie ręki, ale i zasmakował w adrenalinie, w tym szale bitewnym, upojeniu gdy nie czujesz ran, ale walczysz do upadłego. Zmuszony przez ojca do studiowania medycyny chłopak rzucił się z podobną pasją do nauki, ale musiał ją przerwać, by wracać na wezwanie ojca do kraju. Potem widzimy go już jak przemierza kolejne krainy, omijając najczęściej duże skupiska ludzi, żyjąc w lasach i na bagnach, karmiąc się tym co upoluje. Jedyny jego majątek to miecz, koń i to co ma na sobie. Gdy ma okazję zarabia swoimi umiejętnościami, wynajmując swój miecz władcom i możnym, coraz bardziej stając się człowiekiem zimnym, doświadczonym przez los. Traci wszystko do czego się przywiązuje, nie ma więc złudzeń, że znajdzie kiedyś szczęście rodzinne, bogactwo i włości. Bez herbu, rodziny, przeszłości, żyje z dnia na dzień, ciesząc się gdy ma pieniądze, bo dzięki nim wędruje dalej. To droga stała się jego życiem. Resztki zasad, honoru, instynkt, kierują go w tę czy inną stronę, gdy podejmuje decyzje.
Burzyński przemierza Karpaty, Siedmiogród, większe i mniejsze księstwa, docierając do Cesarstwa rozpalonego wojnami religijnymi, marząc o dotarciu do słynnej Italii. A to wszystko pozwala autorowi na kreślenie ciekawych obrazów, dzięki którym możemy poznać trochę lepiej tamtą epokę. Czeszumski pisze o egoizmie szlachty, wyzysku, buntach chłopskich, walce z reformacją, o porządkach na dworze królewskim i o tym jak postrzegany był król Zygmunt, bandach rabusiów na drogach, o miastach pięknych i bogatych oraz tych regionach, gdzie ludzie żyją w strachu i biedzie. Pisze barwnie, ale nie poświęca na opisy wielu stron, nie nuży w żaden sposób czytelnika. To przede wszystkim powieść awanturniczo-przygodowa, z dość wartką akcją, bez archaizacji języka, wszystkich na siłę wprowadzanych detali np. militarnych (znamy takich autorów, dla których to istotne), czy historycznych. Dlatego to się tak dobrze czyta. Polecam i obiecuję, że niedługo sięgam po tom drugi (już jest).
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl