Dziwna czasem jest polityka wydawców. Zaczynają serię np. od tomu 6 jakiejś serii i czekają „czy chwyci”, potem mogąc nie tylko czekać na kolejne nowości, ale i cofać się do początków historii. I tak oto jako nowość popularnej u nas Rachel Abbott wydawany jest u nas wreszcie jej debiut, czyli pierwszy tom z cyklu z inspektorem Tomem Douglasem.

I gdy porównuje się to z kolejnymi książkami, które poznaliśmy wcześniej, trzeba przyznać, że ten pierwszy nie wypada jakoś idealnie. Jest potencjał, ale rozwinięcie pomysłu wypada co najwyżej średnio. To bardziej thriller psychologiczny, w którym najciekawsza jest możliwość poznania przeszłości, niż śledztwo prowadzone w teraźniejszości. Ale cóż. Czyta się nieźle, mimo przewidywalności całej historii, nie ma się ochoty tego odkładać, mamy więc kolejny tytuł, który może dostarczyć paru godzin rozrywki.

Morderstwo odbywa się już na pierwszych stronach książki, a potem czeka nas jedynie dochodzenie w sprawie znalezienia sprawczyni i odkrycia jej motywów. Zabity był znaną postacią, to człowiek bogaty, z tytułem szlacheckim, filantrop prowadzący fundację pomagającą kobietom uwikłanym w prostytucję, tym większym szokiem było znalezienie go w jednym z jego mieszkań w sytuacji wskazującej na spotkanie o charakterze erotycznym. Im więcej osób obejmują przesłuchania, tym więcej mrocznych szczegółów na temat zmarłego odsłania się przed nami. I nie tylko czytelnicy, ale i sami policjanci, coraz częściej myślą: może dobrze się stało, że ten drań już nie żyje. Prawo jest jednak prawem i nie wolno pozwolić na bezkarność sprawcy, śledztwo musi więc trwać dalej.

Równolegle śledzimy z perspektywy żony zmarłego całe jej małżeństwo, powolny proces psychicznego tłamszenia i odcinania od wszystkich ludzi, którzy mogli jej dawać wsparcie i zrozumienie. Zaskakiwał mnie bardzo familiarny stosunek policjantów do rodziny zmarłego, praktycznie jedno z nich stało się domownikiem, któremu robi się herbatę, który przychodzi i wychodzi kiedy chce. Widać taki był pomysł autorki na odkrycie pewnych sekretów, choć trochę to nieprawdopodobne. Całość jak wspomniałem, raczej przewidywalna, ale smakowita.

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl