Dziś kolejna zbiórka na WOŚP, pomyślałem więc, że to najlepszy moment, by napisać o książce Szymona Hołowni. Niedawno pisałem o części drugiej, która niedawno się ukazała, ale przygoda z życiorysami świętych zaczęła się właśnie od tego tomiku.
A dlaczego skojarzył mi się właśnie WOŚP z tym o czym pisze Hołownia? Chodzi o tę odrobinę szaleństwa, niektórzy mówią że głupoty, która polega na dzieleniu się tym co masz, robieniu czegoś dla innych. Zbiórka na cele medyczne organizowana przez Owsiaka od lat mobilizuje starych i młodych, sprawiając masę radości. I to jest piękne. Obyśmy zawsze z takim entuzjazmem podchodzili do dzielenia się z innymi.

Wcale nie przypadkowo wśród postaci wymienianych w tym tomiku jest m.in. wdowa, o której niewiele wiemy, a która wrzuciła ostatni grosik jako datek. I choćby nam wmawiali: pieniądze nie idą tylko na sprzęt ktoś Was oszukuje, nie przejmujcie się tym, bo ważne że robisz coś z serca i nie do Ciebie należy kontrolowanie czy co do grosza ktoś spożytkuje to tak jak obiecywał. Wiara, zaufanie, dobre intencje, szukanie w ludziach dobra i próby budowania go na świecie, mogą być nazywane jak tam sobie świat chce. Od setek lat wciąż znajdują się tacy, którzy swoim życiem udowadniają, że w ten sposób mogą nie tylko odnaleźć drogę dla siebie, ale i wskazywać ją innym.

Hołownia żartobliwie dzieli opisywane postacie na „specjalności”, sytuacje w których można się do nich zwracać w potrzebie. Może nie działa to tak jak jedzenie na zamówienie, ale jak potwierdza wiele osób, nie tylko działa, ale i jest zupełnie za darmo. Ich życie, różne trudności z jakimi się zmagali mogą stanowić materiał do przemyśleń i źródło inspiracji. Nie próbowaliście nigdy zwracać się do świętych z prośbą o jakąś pomoc duchową? Może akurat ta lektura udowodni Wam, że może warto – to nie są jakieś sztywne persony z portretów, które nie rozumiały prawdziwego życia. Wręcz odwrotnie, większość z nich przeszła tyle, że nasze kłopoty to przy tym pikuś. Może więc czasem warto do nich „zagadać” i poszukać odpowiedzi na swoje pytania, wątpliwości czy obawy.

52 portrety. Święci, błogosławieni albo też tacy, którzy zdaniem autora w oczach Boga na pewno nimi również są, choć Kościół jeszcze tego nie potwierdził. Różne epoki, wyznania (bo nie brakuje świętych Kościoła Prawosławnego), różne charaktery i różne „specjalności”. Od bardzo ostatnio modnego św. Charbela, przez księdza znanego z tego, że świetnie pływał na desce, po świętego z nagrodą stalinowską. Znajdziecie tu pustelników, ludzi którzy potrafili rozdać wszystko co mieli, małżeństwo, męczenników, duchownych, lekarzy, czy nawróconych grzeszników. Co ich łączyło? Doświadczenie spotkania z Bogiem – przeżycie tak silne, że zmieniło gruntownie ich życie, przestali się lękać, dbać o pieniądze, przejmować opinią innych.

Można to czytać zgodnie z sugestią autora po jednej postaci na każdy tydzień roku (nawet dołączone są do książki specjalne obrazki, które mogą nam wtedy towarzyszyć) albo na wyrywki. A czyta się po prostu bardzo dobrze, bo nie brakuje tu ani humoru, ani też ciekawych odniesień do współczesności, do naszych postaw wobec Boga, czy innych ludzi.
Mam nadzieję, że nie skończy się na dwóch książkach o świętych, a przerodzi się to w całą serię – przecież jeszcze tyle fascynujących życiorysów warto przypomnieć i nam przybliżyć.

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl

2 KOMENTARZE