Gdy autorka kojarzona dotąd z powieściami obyczajowymi, zabiera się za pisanie kryminału, można mieć lekkie obawy przed tym co z tego wyjdzie. W przypadku Niny Majewskiej Brown, wyszło to jednak naprawdę nieźle. Może dlatego, że nie zrezygnowała tak zupełnie z klimatów, które dobrze czuje – postawiła nie tylko na intrygę kryminalną, ale przede wszystkim na tło obyczajowe, portrety psychologiczne różnych postaci, których losy krzyżują się w niewielkiej wsi otoczonej lasami i jeziorami.

Coraz częściej w kryminałach mieszają w ten sposób panie – choćby Puzyńska, Läckberg. To już nie jest prosty schemat: policjant (albo detektyw) – zbrodnia – ofiara – sprawca. Atmosfera niewielkich społeczności sprawia, że wszystko staje się jakby bardziej intensywne, wchodzimy w życie tych ludzi, relacje między nimi, ich sekrety. Tak właśnie jest w „Grzechu”.

Sama zbrodnia jest nawet w tle, na początku dochodzi do mniej groźnych incydentów: ktoś zakleił dziurki od kluczy do niewielkiego kościoła, powieszono trzy zamordowane koty na płocie sołtysa. Plotki, podejrzenia, niepokój… Potem ginie w lesie starsza kobieta i już każdy zaczyna czuć, że w okolicy dzieje się coś dziwnego. Czy to dzieło kogoś miejscowego? To pewnie ci, co unikają ludzi, nie chodzą do kościoła, mieli konflikty z prawem – inny, to znaczy winny. A może to ktoś obcy, na przykład letnicy, którzy wypoczywają w domkach nad jeziorami?

Wśród przyjezdnych jest też Aleksandra. Pojawiła się z nastoletnią córką, buntującą się i humorzastą, ale nie za bardzo miała co z nią zrobić, choć nie jest jej to na rękę. Ola nie przyjechała do Koniuszek na wypoczynek, ale zapragnęła odszukać swoją córkę, którą w młodości urodziła, a jej rodzice kazali jej oddać do adopcji. Wiele lat nie wiedziała gdzie jej szukać, ale gdy tajemnicze zdarzenia ściągnęły do wsi dziennikarzy, dostrzegła na ekranie podobieństwo w dziewczynie, która pracuje w lokalnym sklepie. Nie wiedziała jednak, że dziewczyna sama też zaczyna domyślać się prawdy o tym iż jej rodzice są jedynie jej opiekunami, a od dłuższego czasu marzyła o tym, by wyrwać się z gospodarki i od ciężkiego losu jedynaczki na wsi. Marzenia, obawy, nadzieje zderzą się gdy odkryją prawdę o sobie.

Tajemnice z przeszłości dręczą nie tylko je dwie, tutaj wiele postaci coś ukrywa, „pudrują” rzeczywistość, udają kogoś zupełnie innego, po to żeby mieć święty spokój albo z drugiej strony by zyskać podziw otoczenia. Oddanie prowincjonalnej atmosfery, jednocześnie pełnej serdeczności, ale i dusznej od „życzliwych” komentarzy i porad, to na pewno mocna strona „Grzechu”. I choć książkę trudno nazwać rasowym kryminałem, to zakończenie wcale nie jest tak słodkie jak można by oczekiwać.

Powieść Majewskiej Brown polecam tym, którzy nad samą zbrodnię, śledztwo i mroczny klimat, przedkładają w powieści rozrysowanie jakiegoś szerszego obyczajowego tła.

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl