Druga książka Pauliny Świst, czyli kontynuacja „Prokuratora”. Pierwszej nie czytałem, ale mimo że dostałem kilka spoilerów i tak chyba przeczytam. Muszę bowiem przyznać, że choć nie lubię zbyt wiele pikanterii w literaturze popularnej, zawsze wydaje mi się zbyt wulgarna i na doczepkę do akcji, to jakoś tu przymykam oko.

Przyznaję, że reklama: ostry język, ostry seks, ostra jazda, nie jest przesadzona. To dobrze zrobiony thriller, w którym jest trochę sensacji, trochę kryminału, wszystko dzieje się szybko, wciąga, a przecież tego właśnie czasem potrzebujemy – żeby autor nie kombinował. Paulina Świst poukładała sobie to nieźle i napisała powieść, która bardziej pasowałaby mi do faceta niż kobiety pisarki. Mocna rzecz. Jak Wam znudzi się już Mróz – sięgnijcie po któryś z tomów serii rozpoczętej Prokuratorem – to jakby połączyć Chyłkę i Forsta. I dodać jeszcze odważnych scen.

Cała fabuła zaczyna się bowiem od tego, że Zuzannie wydaje się iż znalazła mężczyznę idealnego, dżentelmena, troskliwego, przystojnego, no po prostu ten jeden wyśniony cud się stał. Tyle, że facet jedynie cierpliwie starał się uzyskać poprzez nią dojście do jej staruszka – niby porządnego biznesmena, a tak naprawdę kręcącego dziwne biznesy z mafią i sprowadzającego młode dziewczyny ze wschodu do domów publicznych. Komisarz Radosław Wyrwa jest świetnym agentem i skoro kazali mu udawać uczucie, to udawał. Tyle, że gdy już dowody zostały zebrane mógł przestać udawać – im szybciej wybije z głowy złudzenia dziewczynie tym lepiej dla niej. Tu jednak sprawy się komplikują: tato będzie zeznawać, ale tylko pod warunkiem, że córka dostanie całodobową ochronę. Cóż robić – choć wydaje się, że chwilowo patrzeć na siebie nie mogą, ta dwójka będzie musiała spędzić ze sobą trochę czasu. A skoro tak, to zamiast wysłuchiwać szlochów i awantur, Radosław postanawia nauczyć pannicę trochę życia. W trakcie tych lekcji, przekona się, że jego podopieczna nie jest taką nudną i pustą lalą jak mu się wydawało. To moi drodzy jest powiedzmy wątek poboczny, wprowadzający trochę humoru i pikanterii. Aż dziwię się, że napisała to kobieta, bo facet powiedziałbym iż nie patyczkuje się z jej wrażliwością. Ale może to taka moda (po twarzach wiadomo kogo) – lepszy ciekawy brutal niż nudny porządniś.

Wokół nich nie jest jednak wcale spokojnie, akcja toczy się dość szybko i choć znajdziemy tu wśród bohaterów planujących całą operację również piękną panią prokurator, pierwsze skrzypce będą grać twardzi faceci. Bliżej tej książce do sensacji niż kryminału, ale nie czepiam się – czyta się lekko i na majówkę okazało się strzałem w dziesiątkę. Spluwy, pięści, nawet bomba się znajdzie, a do tego przystojni faceci i omdlewające (czasami) kobiety, o które muszą oni się troszczyć i je chronić. Niby brzmi to banalnie, ale uwierzcie że wcale tak nie jest. Ja poluję już na przegapiony tom pierwszy z cyklu.

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl

 

2 KOMENTARZE