Przed wielu laty pamiętam jak bawiłem się przy lekturze „Agenta dołu” tego autora. Nie wiem czy ten humor odpowiadałby mi dziś, ale wiem jedno – reklamowanie „Ostatniego konklawe” jako kontynuacji, jest sporą przesadą. Niby wracamy do podobnej tematyki, czyli realnej obecności na ziemi sił dobra i sił zła, zmagań o to w jakim kierunku podąży ludzkość, ale tam było to zrobione z dowcipem, tu Wolski jest dużo poważniejszy. W efekcie mamy do czynienia z czymś w rodzaju thrillera sensacyjnego, tyle że obok ludzkich zmagań, dużo większą rolę mają tu siły ponadnaturalne, które wpływają w znaczący sposób na bieg wydarzeń. Ba, mają również wpływ na zachowania ludzi.
Diabeł, dzięki skuszeniu kogoś jakimiś pokusami, potrafi przejąć władanie nad jego ciałem i umysłem, zrobić sobie z człowieka świetne narzędzie, a moce jasności? Cóż tu jest trochę trudniej, bo choć oczywiście można walczyć z szatanem modlitwą, czystym sercem i łaską uświęcającą, a czasem również wodą święconą i kulami ze srebra, to chwilami mamy wrażenie, że ta garstka bohaterów nie ma szans w starciu, bo wydają się w nim bardzo osamotnieni.
A może to właśnie stanowi jakąś ich siłę? W końcu moc w słabości się doskonali, a jeżeli bez wsparcia aniołów i mocy z nieba (przynajmniej tego odczuwalnego), nie tracą nadziei, to znaczy, że ich wiara jest naprawdę silna. Wolski stworzył ciekawy zestaw osobowości, raczej dalekich od doskonałości. Suspendowany ksiądz, singielka i ateistka z dość bujnym życiem seksualnym, tajemnicza zakonnica bez przeszłości, starszy i zgorzkniały pisarz, lesbijka, czy zakonnik i były komandos. Wszyscy w mocny sposób doświadczyli tego, iż moce piekielne na nich polują, że dzieje się wokół nich coś złego, a najlepszym sposobem, by się bronić, to trzymać się razem i próbować odgadnąć swoją rolę w nadchodzących wydarzeniach. W końcu domyślają się tego, iż moce piekielne polują na wszystkich, którzy mają jakiś dar objawień, by nikt nie zdradził światu tego co zamierzają zrobić – obsadzić na stanowisku papieża, emisariusza piekieł, który zniszczy Kościół (a jakże – z Ameryki Południowej).
Warstwa fabularna to jedno, ale pewnie równie ważne dla Wolskiego, było odmalowanie rzeczywistości w jakiej przyszło nam żyć. Najlepszy papież do oczywiście Polak, potem jeszcze pancerny kardynał, ale kolejny to już pomyłka dla Kościoła, rozleniwienie, rozmywanie wszelkich wartości, zasad i dogmatów, pójście za tym co mówi świat, czyli nie mówienie o grzechu, a jedynie o miłosierdziu i akceptacji wszystkich. Konsumpcjonizm, seksualna rozwiązłość, wyśmiewanie jakichkolwiek norm, a promowanie mody na wszelkie eksperymenty (i co podkreśla Wolski zboczenia) to rzeczy, które dzieją się szczególnie wyraźnie w Europie i w Stanach, a duchowieństwo wydaje się pod obecnym kierownictwem bezradne. Ba, autor sugeruje, że istnieje wewnętrzna opozycja, mądra i przewidująca, której nie podoba się obecny kierunek, pragnie nowej kontrreformacji i odwrócenie niekorzystnych rozwiązań posoborowych i to oni właśnie (np. biskupi polscy) uratują Kościół i świat przed zagładą. Bo w innych krajach duchowieństwo i biskupi już dawno zatracili prawdziwą wiarę. Stąd niestety już jedynie krok do sekciarstwa i wiary w to, że jedynie my jesteśmy czyści i mamy monopol na prawdę (a przecież i u nas znajdzie się sporo przykładów na błędy). Coś Wam to przypomina?
Podobnych kwiatków, wsuniętych w fabułę jest sporo i to mocno zaważa na tym jak się odbiera tę powieść. To już nie jest satyra, lekka i celna, ale zaangażowana i chwilami dość toporna. To zabawne, że nawet w drobiazgach widać od razu po jakiej kto jest stronie barykady – wielu pisarzy nabija się z 500+, pisząc o tym, że bywa wydawane na alkohol, rozleniwia, a dla Wolskiego widok kobiety w ciąży to widomy znak błogosławionego efektu tego pomysłu rządu, czyli widzi same plusy. To nawet ciekawe, przeczytać coś trochę innego od tego co dominuje na naszym rynku wydawniczym (trudno oprzeć się wrażeniu, że większość środowiska jest dość mocno krytyczna wobec obecnych władz). Mimo tego, że czyta się to szybko i po przymknięciu oczu na pewne uproszczenia, można się tym fajnie bawić, mam jednak wrażenie, że ta wizja świata kreślona przez Wolskiego pozbawiona jest lekkości, a przez to, że jest mocno konfrontacyjna, wojująca z wszelką nieprawością i lewicowymi odchyłami, niestety nie dotrze ona, ani nie zostanie potraktowana poważnie przez nikogo, oprócz tych, którzy już dawno są do niej przekonani. A szkoda. Miałem nadzieję, że dzięki poczuciu humoru, uda się stworzyć coś, co będzie mogło podobać się wszystkim, bawiło by, ale i pokazywało pewne zagrożenia. Podział na białe i czarne nie musi być zły, gdy jednak próbujesz wmówić, że białe to jedynie to co twoje i nie ma nic innego dobrego, robi się dziwnie.
Nudno na pewno nie jest, to już Mróz swoim thrillerem religijnym o egzorcyzmach bardziej mnie wymęczył. Akcja jest szybka, sporo scen jest dość mocnych (np. sprawy, którymi można szantażować kolegium kardynalskie), bohaterowie nie są nieśmiertelni i wszechmocni, co pewnie jeszcze bardziej by wkurzało i odbierało frajdę, trudno jednak mi uznać tę powieść za co poleciłbym wszystkim. Niektórym znajomym na pewno, dla innych niestety będzie zbyt jednowymiarowa i nawet nie ma co próbować.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl