Wiem, wiem. Zaraz będą Święta i wypadałoby o książkach świątecznych. Ślicznych, w gwiazdki, z Mikołajem w czerwonej szacie i reniferem, przynajmniej jednym. Święta to jednak także dobry czas na rozmowę, a przepiękne książki Benji Daviesa doskonale nadają się do wspólnego oglądania i wspólnego filozofowania.
Benji Davies to mistrz nastroju i tematów niełatwych. Obie jego książki: ?Mój wieloryb? i ?Cudowna wyspa dziadka? opowiadają o sytuacjach trudnych i niełatwych emocjach ? słowem i obrazem. Może nawet bardziej obrazem, bo tekstu nie ma w nich dużo. Pozwalają oswoić zdarzenia i emocje, z którymi nawet dorosłym bywa trudno: rozstanie, śmierć, samotność, tęsknotę, poczucie straty. Pomagają w mądry sposób przygotować się na życie, w którym przecież spotykają nas także te gorsze chwile. Warto o nich rozmawiać, gdy jest na to więcej czasu, gdy możemy przez chwilę odetchnąć od codziennej bieganiny.
Książki Benji Daviesa można czytać na wiele różnych sposób. Dla mnie „Mój wieloryb” to opowieść o tęsknocie. Okazało się, że dla Piotrka to historia o przyjaźni i odpowiedzialności ? za innych.
Bohater książki, mały Noi, mieszka z tatą nad brzegiem morza. Tato codziennie rano wyrusza na połów, wraca dopiero wieczorem. Noi czeka. Pewnego dnia znajduje małego wieloryba, którego sztorm wyrzucił na brzeg. Zabiera go ze sobą do domu.
Piotrek od razu zauważył, że Noi nie karmi wieloryba odpowiednio. Przecież wieloryby nie jedzą ryb ? taki komentarz usłyszałam przy pierwszej lekturze. Bardzo przeżywał jednak rozstanie chłopca z nowym przyjacielem. Noi znał wieloryba bardzo krótko, ale zrobił wszystko, by mu pomóc. Wieloryb stał się jego sposobem na samotność i czekanie. Wiedział jednak, że musi pozwolić mu odejść, bo wieloryb nie może mieszkać w wannie, nawet najwygodniejszej.
Dla mnie opowieść Benjiego Daviesa była historią o czekaniu ? ciągle na coś czekamy. Na koniec lekcji czy pracy, na powrót ze szkoły, na mamę/tatę/babcię, która odbierze ze świetlicy. Noi czeka na tatę. Ale jego historia to także historia odpowiedzialności za kogoś innego. Opowieść o tym, że czasami w imię przyjaźni czy poczucia, że tak należy, robimy coś, co nie sprawia nam przyjemności, że rezygnujemy z własnych chęci i pragnień, by pomóc komuś innemu. Bardzo lubię ilustrację, na której Noi i jego tato w żółtych kurtkach patrzą na znikający ogon wieloryba. Świadomość, że postąpiło się ?jak trzeba?, może odrobinę wynagrodzić stratę.
Druga książka Daviesa to ?Cudowna wyspa dziadka?. W ?Moim wielorybie? dominują szarości, żółcie i błękity ? w końcu to opowieść raczej północna. ?Cudowna wyspa dziadka? porywa kolorem i przenosi nas w tropiki.
Ta bajecznie kolorowa książka opowiada o śmierci, o rozstaniu ostatecznym, a jednocześnie zostawia mnóstwo nadziei i daje pociechę. Jej bohaterem jest Syd. Jego dziadek mieszka w domku na tyłach ogrodu ? chłopiec zawsze był tam mile widzianym gościem. Dziadek Syda to typ przyjaciela, najbliższej osoby, powiernika. Pewnego dnia Syd nigdzie nie może znaleźć dziadka. W końcu staruszek odnajduje się na strychu, gdzie chłopiec jeszcze nigdy nie był. Odkrywa tam drzwi prowadzące na okręt, który potrafi płynąć wśród stromych dachów i morskich fal. Razem z dziadkiem Syd płynie w fantastyczny rejs, odkrywa cudowną wyspę i zaprzyjaźnia się z jej mieszkańcami. Ale kiedy nastaje czas powrotu, dziadek postanawia zostać na wyspie ? tutaj nie potrzebuje laski i otaczają go przyjaciele.
Powrót bez dziadka był dłuższy, a świat stał się mniej kolorowy, co widać na ilustracjach. Syd nigdy już nie mógł odnaleźć żelaznych drzwi, ale wiedział, że jego dziadkowi jest bardzo dobrze na cudownej wyspie. Czy ta książka na pewno odpowiada o śmierci? Dla mnie tak. Delikatnie pokazuje rozstanie, na które nie mamy wpływu. Możemy jednak wierzyć, że gdzieś tam daleko jest miejsce, w którym naszym bliskim jest dobrze. A kto wie, może ich tam kiedyś spotkamy?
Czy takie książki są dzieciom potrzebne? Nie mam wątpliwości, że tak. Szczególnie takie, jak książki Daviesa, które można oglądać i czytać na kilka sposobów. Przemawiają do dziecka obrazem, zachęcają do opowiedzenia własnej historii i przemyślenia smutków. I oferują wiele wariantów opowieści. Można je tylko oglądać, można czytać (i zajmie to tylko chwilę), można marzyć o własnym wielorybie. Mam nadzieję, że dzięki takim lekturom trochę łatwiej potem zmierzyć się z życiem, które nadchodzi, gdy kończą się Święta.
Benji Davies, Mój wieloryb, tł. Małgorzata Pietrzyk, Znak 2018
Benji Davies, Cudowna wyspa dziadka, tł. Małgorzata Pietrzyk, Znak 2018
Tekst: Magdalena Koziarek, www.synkoweczytanie.wordpress.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl