Dziś w nocy rozdanie Oscarów, pora więc na zabawę w typowanie. Parę rzeczy niestety jeszcze przede mną (np. Kafarnaum dopiero jutro), ale większość widziałem, o paru rzeczach już wspominałem (np. o tym jakim skandalem dla mnie jest nominacja dla Czarnej Pantery albo podwójna nominacja dla Romy). Co do najlepszego filmu to mam nadzieję, że jednak wygrają walory artystyczne i wygra… Faworyta. W sumie nagroda dla najlepszej aktorki też powinna trafić do tego filmu, czyli Colman. A może i za drugi plan, tylko dla kogo skoro obie świetne.
Reżyseria? Cholera, trzymam kciuki za Pawlikowskiego, ale pewnie dostanie Cuarón. Aktor – Mortensen dla mnie wygrywa z Malkiem. Scenariusz: Green Book. Nieanglojęzyczny, choć lubię Zimną wojnę, wszystko wskazuje na Kafarnaum. Ale może chociaż za zdjęcia nasza produkcja coś dostanie. Faworyta będzie triumfować, bo powinna również za scenografię, kostiumy… A jak będzie, zobaczymy.
A co mogę napisać o filmie Lanthimosa? Dawno nie widziałem nic tak dobrego, zaskakującego. O ile dotąd jego filmy raczej mnie zaskakiwały w nieprzyjemny sposób, to ten jest wyborny. Aktorsko, scenariuszowo, w ocenie całości i w detalach.
Historia dwóch kobiet rywalizujących o to, która będzie bliżej królowej Anny, ostatniej z rodu Stuartów, staje się tu zarówno satyrą jak i gorzkim dramatem na mechanizmy władzy. To przecież równie wyraźne jak i w Vice – nie zawsze ten kto siedzi na tronie naprawdę pociąga za sznurki, zdany jest na doradców, współpracowników, a tymi zwykle są nie tyle ludzie najmądrzejsi, ale tacy którzy potrafią na tych stołkach się utrzymać. Czasem chodzi o szeptanie komplementów, bycie zawsze pod ręką, jakieś przysługi, ale ten obraz sieci oplatającej tron jest niezmienny od lat. Toczy się gra, w której stawką są nie tylko przywileje, ale czasem i życie, bo od humorów władcy zależy twój dalszy los. Władza smakuje wybornie, ale i kosztuje niemało – czy jesteś gotów naprawdę na wszystko, by jej dotknąć?
Trzy panie na ekranie tworzą tak pełen napięcia psychologicznego i emocjonalnego trójkąt, że oglądamy to zbierając szczęki z podłogi. Księżna Sara Churchill, doradczyni królowej (Rachel Weisz), do tej pory rozstawiała wszystkie pionki na szachownicy, wykorzystując słabość królowej (Olivia Colman) wobec niej. Gdy na dwór przybywa jej odległa kuzynka, bawi się nią, awansując ją z roli pomocy kuchennej na swoją pokojówkę. Nie sądziła, że Abigail (Emma Stone) może kiedykolwiek jej zagrozić, ta jednak potrafi świetnie wykorzystać zmienność humorów władczyni, snując intrygę jakiej by nie powstydził się największy szpieg bez zasad moralnych. Przeżyła tyle, że nie chce wrócić na ulicę.
Lanthimos wypełnia swój obraz scenami i dialogami, które raczej mają konotacje współczesne, ale jednocześnie stara się być dokładny w odtworzeniu realiów epoki, co tworzy cholernie ciekawy klimat. Faworyta chwilami może wydawać się zabawna, ale i wywołuje ciarki na plecach. Muzyka, zdjęcia, kostiumy – wszystko tworzy idealną wprost całość. Pełną perwersji i okrucieństwa, choć przecież nic nie pokazuje wprost. Nie polubisz żadnej z tej postaci, ale każda cię będzie fascynować. Żadnej nie będziesz pewnie kibicować, ale każdej jest na swój sposób żal. Faworyta to aktorski popis i reżyserki majstersztyk. Lanthimos może i stworzył film mniej odważny w porównaniu ze swoimi poprzednimi, ale nadal robi rzeczy autorskie, nie stracił pazura.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Źródło zdjęć: imperial-cinepix.com.pl