Budynki to nie tylko mury, ale pamięć wszystkich tych, którzy je zamieszkiwali. Trzeba umieć jedynie to odkryć. Tę prawdę przypomniałem sobie przy lekturze pierwszego tomu sagi autorstwa Sylwii Zientek. Przy tego typu powieściach wcale nie łatwo zachować równowagę między opisywaniem tła i losów poszczególnych postaci, nie wolno ich za
bardzo mnożyć, żeby czytelnik mógł choć niektóre polubić lub znienawidzić, trzeba wciągnąć czytelników nie tylko w wir wydarzeń, ale i w świat emocji. Mogę śmiało ogłosić, że znalazłem autorkę, która to wszystko potrafi, pisząc powieść, która przykuwa uwagę zarówno ciekawą historią, jak i wizją miasta, jakie można zobaczyć jedynie na obrazach. Warszawa tyle razy ulegała różnym pożarom i tragediom, że nie ma w niej wiele namacalnych śladów po autentycznych jej dziejach.

Zawsze jednak istnieje miejsce, w którym kiedyś stał czyjś dom, być może na tej działce mieszkają kolejne rodziny, nie stało się ono zimnym miejscem funkcjonowania jakiegoś biura czy instytucji, ale nadal żyje historią ludzi. Powiedzmy, że to właśnie jest punkt wyjścia. A jak głęboko w przeszłość możemy zajrzeć i co tam zobaczymy?

Autorka na szczęście nie rozbudowuje za bardzo wątku współczesnego, wiemy jedynie, że młoda dziewczyna próbuje dowiedzieć się czegoś więcej o kamienicy przy ulicy Długiej, która kiedyś była w rękach jej przodków. Nie interesuje się specjalnie swoimi korzeniami, przyjechała do Polski bardziej z ciekawości, niż z myślą, by osiąść tu na stałe i walczyć o
odzyskanie własności. Możemy się domyślać, że ten wątek w kolejnych tomach może ulec rozbudowie, ale „Klątwa lutnisty” poświęcona jest głównie nakreśleniu powikłanych losów jej rodziny i miejsca, które stało się źródłem różnych konfliktów. Cofamy się aż do XVII wieku, zaglądamy do końcówki wieku XIX i cały czas będziemy przyglądać się familiom Żmijewskich i Szpakowskich (dawniej Żmijów i Szpaków), których połączą sekrety z przeszłości, niewybaczone krzywdy i utracone nadzieje.

Gdy w 1607 roku poznajemy Laurentego Żmija, lutnista królewskiej kapeli marzy o otworzeniu domu gościnnego na jednej z głównych dróg prowadzących do Warszawy. Wszak do miasta ciągnie coraz więcej ludzi, po tym jak król przeniósł tam swój dwór. Marzenie udaje się spełnić, ale los nie oszczędza mu ciężkich chwil i choć gościniec będzie się rozwijał, to wraz z rodziną przejdzie też trudne dni. Od powodzenia, po bankructwo, od wesela i miłości, po żałobę i złorzeczenia. Śmierć, pożary, zarazy, smutki i radości, czyli to wszystko co przeżywa miasto, tym będą żyli też bohaterowie tej powieści. Czyny i decyzje ich przodków w dziwny sposób będą rzutować również na ich losy. Od razu warto uprzedzić czytelników, że na rozwiązanie wszystkich tajemnic i całej sieci powiązań, nie mają co liczyć, z niecierpliwością pewnie będą więc czekać, podobnie jak ja, na kontynuację.

Namiętność, romanse, skandale, zdrady, zazdrość, pewnie kojarzą się Wam jednoznacznie z powieścią dla kobiet. „Klątwa lutnisty” poniekąd nią jest, ale nie tylko. W dużej mierze to historia opowiadana przez kobiety, to świetnie rozplanowana saga, z barwnie nakreślonymi postaciami, pełna życia i ciekawych opisów realiów historycznych. Nie jesteśmy zamknięci w komnatach i izbach, oddychamy w pełni zarówno zapachami, jak i mniej przyjemnymi woniami miasta. Blisko 400 lat historii, trzy epoki łączy warszawski hotel i ludzie, którzy próbują go prowadzić.

Świetna powieść, nie tylko dla tych, którzy kochają Warszawę!

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl

Zapisz