Po lekturze „Szamanki od umarlaków” obiecywałem sobie i Wam, że nie będę długo odkładał sięgnięcia po kontynuację. Równie ładnie wydane wznowienie „Demona luster” kusiło. Widzę, że Uroboros szykuje też wznowienia i kontynuacje serii również innych autorek z pogranicza fantasy np. Kańtoch. No i miło, będę nadrabiał zaległości, dotąd czytałem głównie panów, to teraz korzystam z tego co interesuje starszą córkę i podczytuję panie. A piszą świetnie!
Przed sięgnięciem po „Demona luster” warto na pewno zapoznać się z wcześniejszymi przygodami Idy Brzezińskiej, bo niby tu mamy wprowadzenie w fabułę i przytoczenie finałowych zmagań bohaterki z poprzedniego tomu, ale to jednak nie to samo. Szamanka od umarlaków władowała się w nie lada kłopoty, bo próbując ratować człowieka przed nagłą śmiercią, stanęła oko w oko z potężnym demonem. Jak się okazuje jej „podopieczny”, o którym śniła od dłuższego czasu eksperymentował z czarną magią, a teraz gdy sama przyłożyła rękę do jego zgonu, obiecała jego żonie przynajmniej odnaleźć i przeprowadzić na drugą stronę jego duszę. Przysięga złożona zmarłej, by mogła zaznać spokoju, ma swoją wagę – jeżeli Ida jej nie wypełni, po prostu sama zniknie, a jej dusza roztopi się w odmętach zapomnienia.
Obiecane w chwili impulsu, ale jak to teraz zrobić. Dziewczyna wyczuwa, że musi przedostać się na drugą stronę lustra, tyle że w szybkim szkoleniu na szamankę od umarlaków, ledwie liznęła pewnych rzeczy, a ciotka z góry jej zapowiedziała, że takich spraw na pewno jej nie będzie przekazywać gdyż są zbyt niebezpieczne. Ida powoli więc gaśnie, popada w depresję, a jej umiejętności rozmawiania ze zmarłymi niewiele pomagają. Snów, w których pojawia się wciąż dziwny koszmar, zaczyna się coraz bardziej bać. Nowo poznani ludzie ze służb specjalnych zajmujących się nadużyciami magicznych mocy, a szczególnie interesujący się nią oficer Kruchy, niby mogą pomóc, ale nie mogą zrobić nic nielegalnego, bo przeciwko nim również toczy się kontrola i wszyscy patrzą im na ręce.
Wszystko wskazuje na to iż cała ta historia z Demonem Luster, zwanym też Kusicielem, jest dużo poważniejsza, że dusza Kwiatkowskiego jest ostatnią z bardzo wielu jego ofiar, tyle że oficjalnie sprawca tamtych czynów jest już dawno złapany. A wiadomo, że służby nie lubią przyznawać się do błędów. Mamy więc intrygę kryminalną, która fajnie nakłada się na mroczny i zagadkowy wątek prób znalezienia bezpiecznego sposobu na przejście na drugą stronę lustra. Oj nie będzie to przyjemne doświadczenie.
Generalnie, choć do kilku sympatycznych postaci, jak choćby zgryźliwa ciotka Tekla, dołączą kolejne (Kwiatuszek!!!) i w dialogach nie zabraknie odrobiny humoru, to „Demon luster” jest dużo mocniejszą, bardziej ponurą lekturą niż „Szamanka od umarlaków”. Obrazy jakie kreuje Raduchowska są dość przerażające, ale dzięki temu tym bardziej z przyjemnością można zanurzyć się w te klimaty – to nie jest dziecinne urban fantasy, gdzie o przemocy się jedynie wspomina, a wszystko ma być słodkie i piękne. Zamiast tego jest krew, pot i łzy, prawdziwe cierpienie, tęsknota i miłość, prowadzące czasem do szaleństwa.
Gdy zestawiam oba tomy, ten chyba jest nawet bardziej dojrzały, mroczny. I nawet nie wiem czy nie lepszy. Po prostu inny, bo znamy już bohaterów, nie tracimy czasu na to, żeby się z nimi zaprzyjaźnić. Od razu możemy wejść w najtajniejsze zakamarki ludzkich koszmarów, pragnień i lęków.
PS Brawa za pomysł na kreowany w wyobraźni świat, do którego można zapraszać jedynie tych, których chcemy tam zobaczyć. Któż by nie chciał mieć takiej umiejętności. I to nie tylko poprzez książki, ale taki prawdziwy, gdzie można naprawdę robić co się chce i mieć wszystko to co się wymarzy.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl