Niby nie zdziwiła mnie nominacja i wygrana tego obrazu w Oscarach, Frances McDormand po raz kolejny świetna, coś jednak jest w tym filmie takiego, co mnie trochę uwiera. Mam bowiem wrażenie, że do problemu, który zmusza ludzi do tego, by oddali bankom swoje domy, by tułali się po kraju w kamperach w poszukiwaniu pracy, dorabia się trochę ideologię – zobaczcie jacy oni szczęśliwi mimo trudnych warunków i biedy. W większości przypadków to nie był wybór, ale raczej konieczność – czy też wybór mniejszego ich zdaniem zła, czyli np. nie chcieli wisieć na czyjejś głowie, nie chcieli pomocy. Potem może przychodzi również czas na to, by odkrywać dobre strony takiego życia tułacza. Kontakt z przyrodą, niezależność, brak pędu i korzeni. Sam sobie ustalasz trasę, cel, ale i punkty postoju. Rozmawiasz z ludźmi, a ponieważ zwykle jesteś sam, jest w tobie dużo więcej życzliwości i ciekawości.

Smutna to opowieść, bo mimo tego, że część z nich twierdzi, że nie chce innego życia, mówimy również o tym w jakich warunkach egzystują – ich kampery dalekie są od komfortowych turystycznych wagonów, o jakich często myślimy przy okazji podróży. Często to ludzie starsi, którzy zamiast cieszyć się emeryturą, czy nawet i zwiedzaniem kraju, muszą wciąż myśleć o tym gdzie znajdą pracę za tydzień czy dwa, bo przecież za coś żyć trzeba, a i auto na wodę nie jeździ.

Chloe Zhao zrobiła film na pewno piękny wizualnie, interesujący, bo dotąd mało uwagi poświęcano tej grupie ludzi, których kryzys wypchnął trochę na margines życia. Bez wielkiego dramatyzmu, stara nam się pokazać kilka postaci i ich historie. Nie po to by się użalać, ale może by zrozumieć, że oni istnieją, a system niewiele dla nich robi, jakby nie istnieli. Pojawiają się jak satelity na parkingach, ale nigdzie nie wolno im zatrzymać się na stałe. A może naprawdę wcale by tego nie chcieli?

Muszę odnaleźć w swoich zasobach reportaż Jessiki Bruder i zobaczyć, czy u niej też jest to wszystko takie niedopowiedziane. Nie chodzi mi nawet o mocniejsze wskazanie przyczyn tej sytuacji w jakiej się znaleźli bohaterowie, ale czegoś w filmie mi jednak brakuje, wydaje się zbytnio koloryzować życie współczesnych „nomadów”, nadając ich wyborom jakiegoś romantyzmu. Czy można sprowadzić wszystko do jakiejś podróży duchowej, poszukiwania spokoju, ignorując sytuacje finansową w jakiej znaleźli się ci ludzie?

Nomadland na pewno urzeka intymnością, wyciszeniem, no i zdjęciami. Świetnie całość dopełnia muzyka Ludovico Einaudiego (czemu nie było nominacji?). Mimo wszystko to film raczej dla smakoszy.

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Źródło materiałów promocyjnych: www.watchnomadland.com

2 KOMENTARZE

    • aż tak daleko bym nie szedł, to raczej wpisanie się w dość szeroki nurt krytyki życia konsumpcyjnego, życia na kredyt, pogoni za dobrami. Ale jak napisałem – pewne problemy są tu raczej wygładzone, jakby życie w kamperze i wędrowanie w poszukiwaniu sezonowej pracy było bajką