Najpierw ukłony dla kina Atlantic za możliwość oglądania przedpremierowo różnych rzeczy (ten film jeszcze w czwartek), a zaraz potem recenzja, która w sumie nawet nie wiem czy będzie do końca pozytywna i wszystkich przekona.
Nie jest to bowiem film, który by jakoś powalał: aktorstwem, scenariuszem, zdjęciami… Nawet trudno by było go nazwać odkrywczym. Tyle, że jednak w pewien sposób myślę, że jest on ważny – pokazuje bowiem kierunek przemian jakie obserwujemy, których moje pokolenie się jakoś obawia, chciałoby przestrzegać przed zagrożeniami. The Circle pokazuje moim zdaniem coś ważnego, o czym warto rozmawiać, przemyśleć to sobie, pójść do kina razem z jakimś starszym nastolatkiem, młodym człowiekiem, który pewnie patrzy na rzeczywistość podobnie jak bohaterowie tego filmu. Dla nich Internet jest oczywistością. Oni nie znają świata bez tych wszystkich nowinek, technologii, więc nawet jeżeli na chwilę przychodzi jakaś refleksja, że być może coś jest nie tak, albo że tego jest w naszym życiu za dużo, zaraz potem i tak sięgamy po jakiś elektroniczny gadżet, żeby tą naszą refleksją podzielić się z innymi.
Wiem, wiem, sporo tu przesady, ale kto wie czy za parę lat taka postawa: chcę rejestrować i przekazywać wszystko co się dzieje w moim życiu, nie będzie normą. Sami pomyślcie jak wiele pomysłów z tego filmu jest bardzo kuszących, na pierwszy rzut oka nawet służących ludziom, jak wiele z tych argumentów pewnie moglibyśmy przyjąć jako racjonalne. Czipy w układzie kostnym dzieci, żeby uniemożliwić pedofilom porwania? Czemu nie. Monitorowanie obrazów z kamer, by wyeliminować potencjalnych przestępców? Przecież to się dzieje. Totalna jawność, nagrywanie, czy fotografowanie tego co się robi, bycie na bieżąco komentowanym czy lajkowanym przez społeczność? Też już jest. To kwestia mentalności, przyzwyczajeń i takie firmy jak tytułowy Circle, kreują jedynie modę, wciąż próbując zaspokoić szybko nudzących się młodych klientów. Dla nich wygoda, korzystanie do wszystkiego z jednego urządzenia, jest taką oczywistością, że nie bardzo potrafią wyobrazić sobie inne życie. Bohaterka krzyczy do rodziców: miałabym z tego zrezygnować i być jak Amisze?
I to jest ciekawe pytanie, bo film wcale nie stawia tezy: albo totalna inwigilacja, zagrożenie, a z drugiej strony odrzucenie nowinek. To jak to jest – czy człowiek rzeczywiście skazany jest już na kierunek, którego być może kolejnym etapem będzie wizja jak z filmu Ona. Zrezygnować z sekretów, dzielić się wszystkim (ale tylko poprzez Internet, bo tak łatwiej). Przyjaciele z sieci lepsi niż ci w realu, bo są na wyciągnięcie ręki, nie musisz prosić ich o spotkanie, a jak strzelą focha, to łatwiej znaleźć nowych… Brrrrr
Mae Holland (Emma Watson) jako młoda dziewczyna rozpoczynająca pracę w korporacji, jakoś mnie nie urzekła, ale fajną rolę za to ma Tom Hanks. Jako szef firmy internetowej prowadzący motywacyjne spotkania z pracownikami, ich mentor, rozpalający wyobraźnię socjotechnik, jest naprawdę przekonujący.