Kasa. Wydawałoby się, że o oto przede wszystkim będzie chodzić w filmie, w którym fabuła jest zbudowana wokół rozgrywek pokera o bardzo wysokie stawki. Ten dreszcz emocji, to ryzyko i miliony, które jednej nocy mogą przejść z kieszeni do kieszeni. Ale mimo, że chwilami może i sposób opowiadania tej historii przypomina wielkie przekręty jakie pamiętamy z ekranów z ostatnich kilku lat, to chyba nie to było dla twórców najważniejsze. Graczom nie chodzi tylko o wygraną, a o emocje, a bohaterce nie tylko o sam sukces, a o…
Szczerze jednak mówiąc nie wiem o co twórcom dokładnie chodziło. Może i gdyby poszli w tę stronę – od zera młoda dziewczyna staje się prowadzącą najbardziej ekscytujące wieczory w całym kraju, o których gracze opowiadają sobie legendy – to mielibyśmy film schematyczny i bez wyjątkowości, ale byłby to film jakiś.
Poszli jednak bardziej w stronę pokazania jej psychologicznej sylwetki – trudnych relacji z ojcem, zmagania się z różnych trudnościami, podejmowania wyzwań, dokładności jaką wkładała w rozwijanie swoich interesów, dążenie do perfekcji, ale bez niszczenia wszystkich na swojej drodze. Molly Bloom (ciekawa rola Jessici Chastain) opowiada nam o sobie w trudnym dla siebie momencie – czeka ją proces, została postawiona pod ścianą, ale nie traci determinacji, nawet kosztem poddania się, by za chwilę rozpocząć coś od nowa.
Poker był zupełnym przypadkiem, ale ponieważ potrafiła obserwować ludzi, dbać o detale, rozmawiać, odniosła sukces i to dwukrotnie. Nie jest typem oszustki, nie wykorzystuje na maksa ofiar hazardu, dba o to by wszystko toczyło się bez hałasu i tragedii. Dużo ją to kosztuje, ale ona taka już jest, że angażuje się na 110%, zapominając o przestrzeni na własne szczęście. Wciąż próbuje coś udowodnić – sobie, innym, światu. A jaka jest pod maską?
Składowe więc mamy całkiem niezłe: albo pełna napięcia historia o sukcesie i drodze w dół, psychologiczny portret inteligentnej kobiety, które zawładnęła wyobraźnią męskiego świata nie gorzej niż ich największy nałóg, do tego dobre dialogi (Aaron Sorkin słabych raczej nie pisze). Czemu więc jest tak, że ten film jakoś wcale nas nie porywa? Ogląda się go może i przyjemnie, ale po wyjściu z kina w głowie zostaje kilka słówek z żargonu pokerzystów i piękny dekolt Jessici Chastain. Sorkin chyba jednak reżyserię powinien sobie darować.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Źródło zdjęć: www.monolith.pl