Mam trochę kłopot z tą książką. Lubie reportaże, dowiadywanie się różnych ciekawostek, poznawanie historii, ale i patrzenie na współczesność. Po książce o Wyspach Owczych, liczyłem że Laponia będzie napisana podobnie, tymczasem…
Mimo, że Marta i Adam Biernat są podobnie jak Brencz blogerami, pasjonatami podróży, to ich książka o Laponii będzie chyba raczej propozycją jedynie dla największych pasjonatów, brakuje jej tej lekkości, by zafascynować tą krainą nawet ludzi, którzy nic na jej temat nie wiedzą. Ci którzy już trochę o tej północnej krainie trochę wiedzą, pewnie zanurzą się z przyjemnością w zbiór różnych legend i zwyczajów ludu Saamów. Bo też ta książka, choć zawiera pewną ilość ciekawostek bardziej współczesnych, jest przede wszystkim zwrócona ku przeszłości. Autorzy starają się pokazać kulturę, język, styl życia, tradycję, cały czas kierując naszą uwagę na ich źródła. Pewnie rzeczywiście część z tych zwyczajów jest żywa, ale czy wszyscy Saamowie nadal są plemionami koczowniczymi, wędrującymi z reniferami? Bo takie można by odnieść wrażenie.
A gdzie próby likwidowania ich kultury, jakie próbowały realizować różne kraje (kraina obejmuje Finlandię, ale również Szwecję, Rosję i Norwegię), gdzie napięcia jakie pewnie są i były nieuchronne między nimi i „mieszczuchami”? Gdzie powoli wkraczający na północ postęp, wielkie pieniądze na jakieś inwestycje? Gdzie konflikty występujące w samej społeczności, różnice między pokoleniami? Aby dowiedzieć się coś więcej, trzeba by sięgnąć po inną książkę.
Niby jest więc ciekawie, bo też fascynująca jest ta odmienność ich sposobu życia, bliskość natury, więź którą trudną nam pojąć, wierzenia (duża rola szamanów), ale brakuje mi jednak trochę szerszej perspektywy, a nie jedynie samych legend i ciekawostek. Nie wiem nawet czy autorzy w końcu tam byli, choć tak można wnioskować, bo sugerują jakieś spotkania i rozmowy.
Będzie więc oczywiście i o zimnie, o niedźwiedziach, o śniegu, o olbrzymach i trolach, o reniferach, o zorzach polarnych i masie innych ciekawych sprawach, które bardziej lub mniej kojarzą nam się z Laponią (o św. Mikołaju będzie mało), ale czegoś jednak brakuje. Trochę życia, mniej anonimowości. Nie mówię, że mniej legend, ale współczesność by się przydała, bo tak książka sprawia wrażenie pisanej w domu w oparciu o źródła, trochę z wyrachowania, a nie z serca płynącego z doświadczenia piękna tej krainy.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Foto: Ewa Milun-Walczak, www.miluna.pl