To ciekawe, że jakoś dużo mniej mamy do czynienia z „demaskatorskimi” filmami, które by odsłaniały kulisy rządów liberalnych, czy lewicowych, za to w ostatniej dekadzie mamy całkiem sporo tych walących mocno w „konserwę”, szczególnie jeżeli chodzi o USA. A o przecież pewnie nie koniec, bo Trump aż prosi się o to, by walić w niego jak w bęben.
Słabszy PR? Bardziej zdeterminowany przeciwnik? Pieniądze na takie filmy, bo to narzędzie do walki politycznej? Przecież demokraci/lewica też popełnia błędy i nie jest czysta. A mimo to jakoś z prawicy częściej możemy się pośmiać lub na nich powkurzać.
„Vice” nadaje się do tego idealnie. Adam McKay cudownie potrafił utrzymać cienką granicę między trzymaniem się faktów, obnażaniem przerażających informacji, kłamstw i manipulacji, a satyrą i przerysowaniami. Niby się człowiek śmieje, a potem uświadamia sobie, że nie wszystko tu wcale jest takie zabawne i czuje jak ciarki biegają mu po plecach.
Dick Cheney, czyli wiceprezydent USA w latach 2001-2009 nie jest bowiem jedynym bohaterem tej opowieści, na jego przykładzie widzimy jak w różnych środowiskach postrzega się cel zajmowania się polityką i ubiegania się o urząd. Nie idziesz tam nawet dla pieniędzy dla siebie (przynajmniej nie wprost), ale idziesz załatwiać konkretne sprawy, tych którzy cię popierają. A dla nich – jeżeli o to poproszą, jesteś w stanie nawet wciągnąć swój kraj w wojnę. Wartości to zbiór frazesów, bo liczy się po prostu skuteczność, czyli kto pociąga za sznurki. A to można robić nawet z tylnego fotela.
I to chyba jest tu ciekawsze, niż obserwowanie miernego prezydenta, który jest marionetką (Bush Junior). Droga kompletnego przeciętniaka, którego ambicje podkręca umiejętnie żona, do władzy, do znaczenia, do pieniędzy, może sprawiać wrażenie pewnego chaosu, ale to przerywanie historii, zaczynanie jej od początku, przeskoki, są w sumie zabawne.
Fantastyczna rola Christiana Bale’a to wisienka na torcie. Zdecydowanie warto zobaczyć.
Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Źródło zdjęć: Forum Film