Kluczem do odpowiedzi na pytanie komu może się ten film spodobać, będzie tematyka: to opowieść o imigrantach, którzy w Polsce próbują się odnaleźć – jak to wygląda wśród tych, którzy swoje życie dzielą na to co tam i to co tu, a jak w drugim pokoleniu, które pamięta tylko nową ojczyznę? Tu akurat mamy ojca i córkę z Wietnamu, ale pewnie podobne historie mógłby opowiedzieć każdy kto musiał szukać nowego kraju – nawet Polacy za granicą. Nawet jeżeli znasz język, nawet jeżeli masz pracę i zarabiasz, zawsze będzie w tobie tęsknota, zawsze będzie poczucie, że tu traktują cię jako obcego, dużo więcej czasu potrzebujesz by zbudować zaufanie.

Film ma w sobie trochę ducha Azji, tego wolniejszego rytmu, pokazania zwykłych codziennych spraw, w których jest tyle samo prawdy o bohaterach, co i w jakichś chwilach przełomu. Dziesięcioletnia Maja czasem chciałaby żyć bardziej w stylu rówieśników, nie odstawać od nich, dlatego widzimy jej drobne przejawy buntu przeciw tacie. Czujemy, że ten kocha ją bardzo i tak jak potrafi dba o to, by miała wszystko co trzeba, choć nie zawsze rozumie pragnienie, by mieć wszystko co mają inni, a co nie zawsze mu się podoba (podarte spodnie). Jako kucharz spędza wiele godzin poza domem, nie jest jednak rodzicem surowym, chłodnym, może po prostu mało wylewnym.

Jest w tym filmie dużo ciepła, choć sama opowieść nie jest jakaś bardzo wesoła. Wzrusza, choć na pewno nie rozgrywa emocji jakoś bardzo na siłę. To jakby podglądanie zwyczajnego życia, w różnych jego barwach, smutkach i radościach.

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com