Paulo Sorrentino stworzył obraz, w którym dosłowność chwilami przeszkadza, ale jednocześnie fascynujący. Bo jego bohater (trzeba być ślepym by nie rozpoznać byłego premiera), to człowiek nie tylko zapatrzony w siebie, wykorzystujący ludzi, manipulant o władzy i możliwościach prawie nieograniczonych. To również starszy już facet, który choć wciąż otrzymuje upragnione od otoczenia oznaki uwielbienia i pochwał, zaczyna już czuć, że jego młodość i energia już dawno za nim. Może udawać, ale sam siebie nie oszuka. I to jest właśnie ciekawe: śmiejemy się z tego nadętego pajaca, ale i współczujemy my, wydaje się groteskowy, ale też trudno go nie podziwiać.

Foto di Gianni Fiorito

Ludzie garną się do niego nie tylko po to, by coś zarobić (choćby na organizacji imprez w stylu bunga bunga), by ogrzać się w blasku tyrana lecz by czerpać również tę energię. Ten film to nie tylko satyra, ale i próba zrozumienia jego fenomenu.

Czy we Włoszech wokół tego filmu jest tyle kontrowersji ile byłoby u nas, gdyby np. ktoś postanowił zrobić równie groteskowo portret pewnego posła? Pewnie nie. Choć ciut niezrozumiały jest dla mnie fakt pocięcia go na pół i pokazywanie go w dwóch częściach? Że niby za ostro? Porównania do „Wilka z Wall Street” są trochę przesadzone, choć są tu i narkotyki, spora kasa i piękne, rozebrane kobiety.

Foto di Gianni Fiorito

Pogoń za władzą, pieniędzmi i sukcesem jako najważniejszy cel – można sporo poświęcić, zainwestować, by się załapać na falę wznoszącą. To film opowiadający nie tylko o starzejącym się premierze, który na chwilę stracił władzę i marzy o powrocie, a o ludziach go podziwiających, pielgrzymujących do niego, bijących mu brawo. Nie tylko dla prostackich korzyści, raczej traktując go jako wizjonera, geniusza, u boku którego warto być. To film o pewnej wizji życia, wizji kraju i sposobu rozwiązywania wszelkich spraw i problemów. Można wybaczyć bogactwo i przekręty, gdy kocha się go za to, że potrafi jednym słowem, gestem zatroszczyć się o kogoś w potrzebie, najlepiej przed kamerami, by zobaczył to cały kraj. Kim są tytułowi Oni? Tymi, którzy rządzą i raz na jakiś czas pochylą się nad losem maluczkich? A może właśnie tym anonimowym tłumem, który mimo, że wie o kłamstwach, przekupstwie, przekrętach i tak głosuje na kogoś kogo skrycie podziwia. Zobaczcie – niby stary, a wciąż może…

Foto di Gianni Fiorito

Chwilami nie chce się aż wierzyć w to co widzimy – te wszystkie młodziutkie dziewczyny, które tak wzdychają na jego widok, wszystkie jego dziwactwa, przepych jakim się otacza. To przecież wcale nie odbiega tak bardzo od tego co już o Berlusconim wiemy. Dziwny film, trochę chaotyczny, chwilami przypominający teledysk, warto go jednak zobaczyć.

Foto di Gianni Fiorito

Tekst: Robert Frączek, www.notatnikkulturalny.blogspot.com
Źródło zdjęć: www.gutekfilm.pl